Jak - po 10 letniej przerwie - osiodłać rower?

Jest piątek godzina 19.00. Mam na sobie leginsy i bluzę z kapturem. Tylko nie myślcie sobie, że to jedne z tych obcisłych spodni do jogi, w których pozujesz do zdjęć na Instagramie. Te moje są w groszki i zdecydowanie bardziej pasowałyby na nogi mojej 12-letniej bratanicy. Nie będę dziś uwodzić ani instagramowego, ani żadnego innego mężczyzny. Przecież jest tyle bardziej ekscytujących rzeczy do zrobienia!

Na przykład... precelki! Zajadam je w samotności (ciągle obiecując sobie, że to ostatnia garść). A właściwie w towarzystwie Carrie, Samanthy, Mirandy i Charlotte. Między jedną a drugą garścią, a także między jednym a drugim odcinkiem "Seksu w wielkim mieście", zmywam naczynia. Układam pranie. I odpisuję na służbowe maile. 

Okej. Macie rację... Nie ma w tym nic ekscytującego. Mój wieczór jest tak nudny, że zakrawa o  miano żenującego. I może oznaczać tylko jedno: po blisko 10 latach przerwy...
...znów jestem singielką.




Zaraz, zaraz, czy właśnie z tego powodu nie powinnam być właśnie w łóżku z gorącym ciachem, które jeszcze minutę temu było niedostępne za witryną, tylko dlatego, że ja miała męża? Albo chociaż na randce z facetem z jednej z setek aplikacji randkowych? Odnawiać kontakty towarzyskie? Zakładać szpilki przed wyjściem na imprezę? Albo robić cokolwiek innego, co świadczy o tym, że ponownie wróciłam do gry?
Cóż...

Niestety wróciłam do punktu wyjścia. Ale nie do przeszłości. Innymi słowy, drastycznie mówiąc, bliżej mi do określenia stara panna, niż singielka. Mi przybyło lat i zmarszczek, a na świecie ubyło wolnych mężczyzn. Znaczy takich dorównujących mi metryką. Nie będących psychopatami, narcyzami, politykami (ale to przecież też psychopaci i narcyzi) i przede wszystkim, desperatami. Skąd to wszystko wiem? No właśnie... nie wiem. Pora wyjść na randkę! Ktoś ma ochraniacze na serce? Albo chociaż słowniczek obsługi absztyfikanta? 

Znacie ten mit powtarzany tonem mędrca, mówiący o tym, że jak raz nauczymy się jeździć rowerem to nawet po bardzo długiej przerwie będziemy śmigać, bo tego się zwyczajnie  nie zapomina. Hm... Tylko co wtedy, kiedy po 10 latach nie jeżdżenia nawet coś tam jeszcze pamiętasz, tyle że same rowery się na tyle zmieniły, że nie do końca wiesz jak je obsługiwać? 

Ehhh... 

Dobra. Skręciłam sama stolik. Zostałam redaktor naczelną ogólnopolskiego magazynu branżowego. Zdobyłam Śnieżkę. Występowałam przed tysiącami ludzi. Na miłość boską, chyba poradzę sobie jakość z randką! Chyba. A że z randkami, tak jak z rowerem, trzeba rozpocząć treningi. Nie pozostaje mi nic innego jak wykonać jeden właściwy ruch. A właściwie klik. I tak oto, z grymasem niesmaku i powątpiewania na twarzy, ściągnęłam aplikację randkową na telefon. Tym samym miałam na siebie ściągnąć lawinę mniej lub bardziej fortunnych zdarzeń, o których będzie ten blog. 



Komentarze

  1. Ciekawe jak to wszytko się potoczy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynam czytać os początku;) nadrabiając zaległości. Jest 2 .46 a ja spac nie umie ;) także dobry czas na lekturę:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przejedzona bełkotem

Gwiazdka z nieba i inne roszczenia

Rozmiar ma znaczenie