Ciasno, duszno i porno

Końcówki maja bywają burzowe. Mimo tej wiedzy i wielu lat doświadczeń z tego typu zjawiskiem atmosferycznym, człowiek na gwałtowne zmiany pogody nigdy nie jest przygotowany. Tego dnia świeciło słońce i naprawdę nic nie zapowiadało, że nagle i zupełnie bez ostrzeżenia uderzy grom z jasnego nieba. We mnie.

Mianowicie, Pan Ośmiornica zaproponował, że... przyjedzie do mnie. Do mnie! Do mojego mieszkania.

Aaa!!!

Nim moje zwoje mózgowe zdążyły przetworzyć to zdanie na konkretne odczucia i obrazy, ja już szorowałam podłogę w łazience. A może trzepałam dywanik z przedpokoju? Czy też zastanawiałam się czym wypchać tą dziurę w kanapie wygryzioną przez chomika. Ach, jaka szkoda, że nie miałam kilku macek jak ośmiornica, bo zdążyłabym doprowadzić moje lokum do ładu i składu. 

Jako szanująca się singielka, nie musiałam dbać o to, że ktoś zwróci mi uwagę na zalegające sterty ubrań na środku pokoju. Czy też przejmować się kurzem kłębiącym się w szafie z butami. Ani wierzą naczyń piętrzącą się w zlewie... Skutkowało to beztroskim chaosem, w którym ja poruszałam się zgrabnie jak w skonstruowanym przeze mnie labiryncie. Ale już Pan Ośmiornica mógłby się zgubić... 

Sprzątałam do późnych godzin nocnych. A im bardziej starałam się dotrzeć do ciasnych zakamarków, tym większe brudy odkrywałam... Przyłapując się na tym, że sprawdzam do której czynny jest najbliższy market budowlany, w którym kupię szybko schnące farby, musiałam natychmiast ukrócić  ten zaistniały w mojej głowie bajzel.

Przecież nie przyjeżdża do mnie pani z sanepidu, tylko absztyfikant

W rzeczy samej, mają ze sobą więcej wspólnego, niż się wydaje. Podobnie jak żadna pani z sanepidu, tak też żaden absztyfikant nigdy dotąd nie przekroczył progu mojego mieszkania. To nie były zwyczajne odwiedziny. To było wydarzenie epokowe! 

Do tej pory za każdym razem spotykaliśmy się w neutralnym miejscu. Nawet - a może zwłaszcza - na nocne schadzki. Wynajmowaliśmy hotele lub apartamenty, uznając, że tak jest bezpieczniej. Na neutralnym gruncie. I bez pokazywania własnych brudów.

A teraz Pan Ośmiornica miał przekroczyć próg... nasze znajomości. Wejść głębiej. Wchodząc do mojego mieszkania, miał zobaczyć coś więcej, niż cztery ściany i meble. I zarazem też pokazać coś więcej, niż swoją boską klatę. Miał zobaczyć mnie taką jaką jestem na co dzień. I pokazać, że to już nie jest niezobowiązująca znajomość. 

Czyżby?

Nadciągającą burzę niekoniecznie poznaje się po ciężkich ołowianych chmurach nisko kłębiących się nad horyzontem. Czasem czuć ją po prostu w powietrzu. Staje się ono nieprzyjemnie gęste. Jakby ktoś zatrzymał cząsteczki tlenu w miejscu i nasączył je kropelkami tłuszczu. Tamtego wieczoru coś ewidentnie wisiało w powietrzu...



Otwarłam wszystkie okna na oścież. Mieszkanie było w miarę czyste. Ale panował w nim okropny zaduch. A może nie w mieszkaniu tylko we mnie? Jak burzowe chmury kłębiły się myśli skutecznie kalające mój dobry nastrój. Czego on właściwie chce? Kim dla niego jestem? Dokąd to wszystko zmierza?

Pan Ośmiornica zmierzał do mnie spóźniony. Gdy dotarł było już po zmroku. A jednak, gdy tylko ujrzałam go wdrapującego się do mnie po schodach, nastała jasność. Czy to była błyskawica? Czy... Nie zdążyłam pomyśleć, bo ten błyskawicznie obłapił mnie swoimi mackami. Następnie zapytał czy może rozebrać się do... rosołu. Znaczy, do popcornu. Na ten wieczór zaplanowaliśmy oglądanie filmu. 

Umościliśmy się blisko siebie. On w slipkach. Ja w zbyt obszernym T-shircie udającym piżamę. Między nami miska popcornu. I napięcie takie, że ziarenka kukurydzy mogłyby wystrzelić bez pomocy mikrofalówki. Leżeliśmy tak zupełnie jak stare dobre... koleżeństwo?   

Gdyby tak było, zobaczylibyśmy film do końca. Tymczasem my dotrwaliśmy ledwo do 10 minuty. Potem nastąpiły sceny z filmu dla dorosłych. W moim mieszkaniu. Nie w filmie. Byłaby z tego pewnie niezła kontynuacja historii Greya, gdyby nie... tupot czyichś stóp. 

Wiedziałam!

Pan - EX - Czcigodny wyczuł swąd wroga? Czy to raczej zatroskani o córkę rodzice? 

Ktoś ewidentnie nas nakrył! To była ona. Ciciczka - moja chomiczka. Zupełnie zapomniałam, że jeszcze przed przybyciem Pana Ośmiornicy wypuściłam ją na spacer po mieszkaniu! A teraz była... Cóż, mogła być wszędzie! Z oglądania filmu - nici. Z czułości? Tym bardziej! Zamiast wypinać pupę w łóżku, wychylałam się nią z szafy, skąd dochodziło charakterystyczne chrobotanie. Nie było jej w szafie. Był za to... kurz! A niech to piorun trzaśnie! Na takie okoliczności się nie przygotowałam. Zarumieniłam się mocno i byłam bliska, by kazać memu gościowi opuścić pokój.

Ciciczka była za szafą! Jak tam w ogóle weszła? Co ją podkusiło? I... czy w ogóle wyjdzie? Przecież tam jest zbyt ciasno i duszno by przeżyła noc! A jednak nic w tej sprawie nie mogliśmy więcej zrobić. Tylko czekać, aż sama wyjdzie.

Tej nocy nie mogliśmy też zmrużyć oka... W obliczu chomiczej straty nie byłam w nastroju na nic innego jak tylko rozmowę. Zaczęliśmy do siebie miło mruczeć. I nawet nie wiem kiedy to mruczenie przeistoczyło się w pomruki burzowe. Tymczasem ja tylko zagaiłam, że zastanawiam się na jakim etapie jesteśmy. Zapytałam czy czuje to samo/ I zrobiłam zwięzły wykład na temat kolejnych faz  związków. Na dźwięk tego słowa Pan Ośmiornica skulił się jak na dźwięk potężnego grzmotu. I zrobił minę jakbym ktoś do porcji lodów podał zbyt słonego śledzia. Nie mógł tego przełknąć. A przez to nic z siebie wydusić. W rzeczy samej, stwierdził, że się dusi!

Cholerka.

Jak to jest, że ludzie potrafią na pierwszej randce rozmawiać o swoich upodobaniach łóżkowych, wymieniać się fantazjami seksualnymi, a nawet je realizować, a na kolejnym spotkaniu po kilku miesiącach od tamtej randki, przerasta ich poskładanie prostego zdania o uczuciach i emocjach?

Uderzyłam jak piorun. Kazałam mu wyjść. I - skoro tak bardzo się dusi - nawdychać się całym wiejskim powietrzem jakie miałam mu do zaoferowania. Ale on zamiast to zrobić, przytulił mnie bardzo, bardzo, bardzo mocno. Zupełnie jakby się bał. Że mówię serio. 

Czyżby Pan Ośmiornica udając, że boi się związku, tak de facto bał się jego braku? Nagle nocne ciemności rozświetliła jedna myśl, która uderzyła we mnie jak piorun. 

To była nasza pierwsza poważna burza.

Następnego dnia mieliśmy razem wypić kawę, przejść się na spacer, zjeść lody... Mieliśmy. Pan Ośmiornica wyjechał o świcie. A ja zaparzyłam sobie mocnej kawy i... wzięłam głęboki oddech. Wreszcie. Tej nocy zrobiło się między nami zdecydowanie zbyt ciasno i duszno. 

Cóż... Ukryte żale, pragnienia i lęki są widoczne dopiero, gdy się jest naprawdę blisko. Gdy się przekroczy czyjś próg. Wejdzie do szafy cudzego serca. My ewidentnie to zrobiliśmy, ale chyba niedostatecznie wcześniej posprzątaliśmy te serca, by zaprosić tam kogoś nowego. Być może wciąż było w nich za ciasno? Być może wciąż za bardzo baliśmy się otworzyć te szafy bez krępacji, że ktoś zauważy zalegający kurz? I z tego strachu schowaliśmy się w swoich ciasnych, ale jakże bezpiecznych norkach.

Kiedy z nich wyjdziemy? Hm...

Póki co słychać było chrobotanie Pana Ośmiornicy. Pisał do mnie cały dzień, starając się wyjaśnić swoje zachowanie. Robił to pokracznie, jak ośmiornica starająca się poruszać na lądzie.

Wieczorem tego dnia wzięłam odprężającą kąpiel. Nadstawiałam ucho w oczekiwaniu na dźwięk sygnału kolejnej wiadomości od Pana Ośmiornicy. Ale zamiast niego usłyszałam tupot małych nóżek. Wyszła sama.  Za szafą było zbyt ciasno i duszno. Albo... stęskniła się. Tak po prostu.

Komentarze

  1. Eh ci współcześni faceci....😜

    OdpowiedzUsuń
  2. Dość powszechny, często powielany mechanizm obronny, czyt. strach przed rozmową/ deklaracją, mogącą prowadzić do czegoś co może uwiązać, a dalej związać, gdy nie jest się tego tak naprawdę pewnym...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przejedzona bełkotem

Gwiazdka z nieba i inne roszczenia

Rozmiar ma znaczenie